Jeśli mam szukać swojego alter ego w Muminkach, to będzie to oczywiście Mała Mi (jak donosi definicja z Wikipedii: Złośliwa, czasem nieco agresywna indywidualistka. Mówi to, co myśli i robi to, co chce).
Finlandię kojarzy się z Muminkami (no w Polsce jeszcze z wódką), ale żeby z kuchnią? Raczej nie. Jadę więc bez oczekiwań. Mam zaledwie 3 dni – jedziemy z Agatą na konferencję „Design for All” – Helsinki są bowiem w 2012 roku stolicą designu.
Już pierwszego dnia trafiamy do restauracji Nokka, którą jak się potem okazuje polecano min. w przewodniku Michelin, skusiła nas a informacja, że serwowane tu jedzenie jest tylko z ekologicznych produktów od dostawców wyłącznie z Helsinek. Jem porcję fenomenalnej jagnięciny (kawałek polędwiczki oraz kawałek pieczonego mięsa z kawałkami młodej kapusty i z rozmarynowym sosem / Lamb sirloin and braised lamb with summer cabbage and rosemary sauce).
Inne miejsce warte polecenia to nie fińska, a nepalska kuchnia w Mount Everest – tu w porze lunchu trudno o wolny stolik – bierzemy zestaw oczywiście z jagnięciną, lekko pikantną w sosie curry i maczamy w nim dobrze wypieczone naany. Nic dziwnego, że Finowie kochają tu wpadać na tanie obiady. Jest pysznie!
W ostatnim dniu próbujemy znaleźć miejsce z tradycyjna kuchnia fińska – nie jest to łatwe – pytamy ludzi, Ci zaś na hasło: gdzie tu można zjeść renifera wybałuszają oczy, po długim marszu i sprawdzeniu jednego dość podejrzanego miejsca wchodzimy do Baker’s, by zjeść steki, a tymczasem w menu odkrywamy, że cała jedna strona to „fińskie specjały” – wreszcie coś dla turystów :-) wieczór kończy się na serniku z jagodami i białą czekoladą. Choć na deser, to mieszkańcy Helsinek chadzają do Fazera, kawiarni cukierni z tradycjami od 1891 r.
W lokalnych delikatesach zaopatruję się w wędzonego łososia – niby znam dobrze ten smak, a jednak ten kupiony tu jest inny, lepszy, wręcz rozpływa się w ustach na kawałku bagietki z masłem i zielonym ogórkiem…
wejście do restauracji Nokka – lokal mieści się w zrewitalizowanych dokach
najbardziej popularny deser fiński – sernik z jagodami
choć na zdjęciu nie wygląda powalająco – w smaku jagnięcina u Nepalczyków była super!
za ladą u Fazera