BioBazar #1 – inauguracja targowiska z certyfikowaną żywnością w Katowicach

Uff… po kilku wpadkach kulinarnych wydarzeń w regionie wydarzyło się wreszcie coś profesjonalnego i przemyślanego. Po warszawskich doświadczeniach było łatwo (BioBazar od trzech lat odbywa się w stolicy), pojawili się sprawdzeni dostawcy, nie doceniono chyba jednak lokalnego apetytu, bo pojawiły się tłumy i w połowie bazaru brakowało już kilku cennych produktów (ale to dobry znak). O tym, że impreza słuszna, potrzebna itp. pisać nie trzeba. Z przyjemnością wracałam do domu z dobrymi wędlinami, wędzonymi krewetkami, pudełkiem fioletowych greckich oliwek, serem z Kaszub czy z chlebem na zakwasie. Dzięki Bogu, do bankomatu daleko, więc wydałam tylko założoną wcześniej kwotę. Za wędzone ryby (ogromny kawałek pysznego, tłustego halibuta, kilka krewetek i śledzi) zapłaciłam 35 zł, za 10 dag oliwek 10 zł, za wędliny średnio płaci się 40-60 zł za kg (genialna podsuszana myśliwska), za bochenek pieczywa 7 zł, ser był od 36 do 90 zł za kilogram, itp. Pod jednym dachem spotkali się sympatyczni ludzie, którzy oferują produkty dobrej jakości, w szczególności z Polski, ale i z Grecji czy Portugalii. Inicjatywie wróżę duży sukces. Warto jednak dopracować kilka spraw:

  • nie jest jasny kod cenowy i brak informacji, czy faktycznie ceny podane na zielonych karteczkach dotyczą produktów bio (przy drzwiach jest tablica, można tam umieścić informację na ten temat)
  • wielu dostawców nie podaje cen, co oczywiście wynika z polityki handlu, czasem bowiem ceny potrafią odstraszyć, ale byłoby dla klientów wygodniej, gdyby tak jak w sklepie znali dokładną wartość i nie byli np. zaskoczeni, że za 2 piersi z kurczaka i indyka płacą 86 zł.
  • irytujący potrafi być brak informacji, jeżeli Pani na stoisku z oliwkami ma kilkanaście słoi z różnymi smakami, to o ile prościej byłoby nakleić karteczki, że te oliwki są z pietruszką i czosnkiem, a te nadziewane anchois, a te…. niż każdemu w kolejce tłumaczyć od nowa… Dotyczy to większości: opisu serów czy rodzaju chleba.
  • za mało stoisk piekarniczych – długa kolejka (i na 20 minut) powinna dać organizatorom do myślenia, że jednak pieczywo to produkt pierwszej potrzeby i śmiało można zaprosić jeszcze jednego lub dwóch piekarzy.
  • warto pomyśleć o kieszonkowcach na przyszłość – już ostatnio kręciło się kilku, a jeśli tylko zwietrzą okazję, to będą chętnie wracać .
  • certyfikaty – nie były odpowiednio wyeksponowane u wszystkich, a warto sprawę uwiarygodnić, szczególnie w przypadku warzyw i owoców, które nie mają odpowiednio oznaczonych opakowań. Ludzie oczekują, że jeżeli płacą  więcej np. za jabłka czy ziemniaki, to faktycznie to produkty z najlepszych upraw, a nie masowej produkcji.
  • ostatnia sprawa, to lepsza organizacja parkingu i miejsc, w których można na miejscu coś zjeść i napić się kawy (na zewnątrz przed halą z powodu samochodów kurzy się okrutnie i nie sposób przyjemnie stać przed food truckiem i coś zajadać) zaś wewnątrz brakuje wyodrębnionej strefy do degustowania. Miejsce przed wozem Kawy na kołach w dość ruchliwym miejscu nie wystarcza.

A wracać i tak będę, bo warto!

BioBazar
ul. Bracka 20, Katowice, dawna hala Huty Baildon
wjazd od ul. Bocheńskiego lub od ul. Chorzowskiej
czynne w każdą sobotę od 10.00 do 16.00 (za wyjątkiem Wielkiej Soboty – wtedy bazar jest w Wielki Piątek)
Część wystawców honoruje karty płatnicze.
Bezpłatne miejsce parkingowe wokół hali na ok. 100 samochodów.

IMG_7383 IMG_7379 IMG_7372 IMG_7380 IMG_7376 IMG_7349 IMG_7368 IMG_7360 IMG_7359 IMG_7362 IMG_7365 IMG_7366 IMG_7353 IMG_7356 IMG_7348 IMG_7352 IMG_7346 IMG_7367 IMG_7369

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *