W Katowicach na ulicę Mariacką wprowadzili się kucharze, którzy raczą gości meksykańskimi smakami w restauracji
El Mexicano.Do produkcji dań używa się tu możliwie jak najwięcej oryginalnych produktów zza oceanu, zaś całość karty była konsultowana z Meksykanami. Nie można opuścić tego miejsca bez skosztowania czegoś z fasolą lub różnego rodzaju papryką.Na przystawkę zamówcie serowo-paprykowe stożki opiekane w tłuszczu. W zakąsce króluje
jalapeno– odmiana papryki, która ma wyjątkową kulinarną historię. Pewnie mało kto wie, że jalapeno było pierwszą papryką w kosmosie (zabrał ją tam William Lenoir w 1982 roku), dobrze znają ją także fani piłki nożnej – wąsata papryczka o nazwie Pique, nosząca tradycyjne meksykańskie sombrero, była maskotką mistrzostw świata w piłce nożnej w 1986 roku. Obok dań z jalapeno w Katowicach znajdziecie także te z gatunkiem guajillo (skala ostrości od 1-10 określona na 4).
Z zup dużym powodzeniem cieszy się
pomidorowy krem z kawałkami ciętego w paski marynowanego kaktusa. Warto też skusić się na czasochłonną pozolę – zupę z białej kukurydzy z wołowiną, do której wedle uznania dorzuca się świeże warzywa oraz dodaje sok z limonki. Z trzech zaproponowanych sałat w zasadzie wyjątkowa jest ta z awokado – owocem, od którego Meksykanie są wręcz uzależnieni – zielonkawy, maślany miąższ gruszki zwanej też smaczliwką łączy się tu z pomidorami, oliwkami, sałatą i sosem winegret.
Burrito i tacos mają w menu osobną rubrykę. Są i wegetariańskie, i te nadziewane mięsem kukurydziane tortille, a dla niezdecydowanych jest też wersja trzech smaków na raz (z kurczakiem, wieprzowiną i polędwicą wołową – trio de taco 21 zł). Ja skosztowałam pikantnej z kawałkami marynowanej karkówki w ostrym sosie połączonej z warzywami i zapieczonej z serem na wierzchu (burrito a’la diabla – 22 zł). Można też zamówić
tortille nadziewane i zatopione w pomidorowym sosie – np. enchiladas z farszem z kurczaka i fasolowym puree (18 zł). Uprzedzam, że porcje są całkiem spore i mogą śmiało zastąpić danie główne.Na większy apetyt na pewno trzeba przekonać się, jak smakuje
fajitas – danie skwierczące na gorącym półmisku, gdzie kawałki ciętego mięsa przełożone są krążkami cebuli z dodatkiem
papryki serrano(górska odmiana, o której mówi się, że jest ostra z zaskakująco orzeźwiającym cytrynowym aromatem) – do dania dostaniecie pszenne placki tortilli oraz salsę i sos guacamole (35 zł). By dopełnić paprykowego alfabetu, trzeba też zjeść grillowaną pierś z kurczaka natartą chipottle – wędzoną papryką, którą znajdziecie w kremowym, pikantnym sosie. Z około 10 kg świeżych jalapeno powstaje prawie kilogram wędzonych i uwielbianych za walory smakowe Chipottle. Do kurczaka w zestawie serwowany jest czerwony ryż obklejony pomidorowym miąższem oraz kawałki brokułów zalane śmietaną (całość kosztuje 26 zł).Miłośników
ryb i owoców morzamuszą zadowolić tygrysie krewetki marynowane uprzednio w czosnkowej oliwie, podane na gorącym półmisku i wymagające tylko skropienia sokiem z limonki, oraz stek z łososia, którego smak uzupełnia po raz kolejny użyty w kuchni marynowany kaktus (28 zł).Do pełni szczęścia brakuje już tylko słodkości, które w Meksyku, gdzie przeciętność nie jest w modzie i także trendy w kuchni oscylują między skrajnościami – albo ostre (czekolada łączona z chilli), albo wyjątkowo słodkie. W El Mexicano nie brakuje klasycznego deseru w postaci zapiekanego waniliowego kremu z warstwą karmelu oraz świeżą pomarańczą (flan – 8 zł), jednak ja będę wszystkich namawiać na
churros– dumy narodowej nie tylko Meksykanów, ale także Hiszpanów. Ciepłe formowane „paluchy” ze słodkiego ciasta trzeba jeszcze porządnie umoczyć w płynnej czekoladzie i wtedy zyskują pełnię smaku. Smażone w głębokim tłuszczu są zmorą dietetyków, ale jeśli już grzeszyć z nadmiarem kalorii, to właśnie dla gorących churros (8 zł – robione świeżo na miejscu, warto zamówić wcześniej, by potem nie czekać długo na deser). Ci, którym mało słodkości, powinni zamówić dodatkowo naleśniki zapieczone z masą kajmakową (10 zł).Kuchnia meksykańska wciąż jeszcze nie jest w pełni oswojona w Polsce. Daleko nam do koneserów, którzy sponad 120 gatunków papryki z zamkniętymi oczyma odróżniają większość, orientując się przy tym doskonale w stopniu ich ostrości wg skali, jaką w 1912 roku zaproponował światu austriacki farmaceuta
Willbur Scoville. Skala ta, mierzy koncentrację związku chemicznego kapsaicyny – aktywnego składnika, który powoduje odczuwanie „pieczenia” przez ludzi. Do dziś hodowcy prześcigają się o miano tej najostrzejszej papryki świata i co roku ogłaszana jest lista rekordzistów (np. odmiana Red Savina, Dorset Naga czy Naga Viper). Oszacowano, że generalnie jedna czwarta populacji globu je ostre chilli przynajmniej raz dziennie, ostre odmiany doczekały się także pogłębionych badań i analiz w Instytucie Chili na Uniwersytecie Stanowym w Nowym Meksyku.El Mexicanos funkcjonuje na Mariackiej dopiero od kilkunastu dni. Na razie kusi tylko jedzeniem, ale w przyszłości planowane są także wieczory z latynoską muzyką na żywo. Gdyby jeszcze można było w upalne dni uciekać z pracy i raczyć się po dobrym posiłku sjestą…
[tekst ukazał się w katowickiej „Gazecie Wyborczej”]