Stało się. Chorzowska Mańana sezonowo zmienia po raz kolejny menu – co oczywiście cieszy, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że niewiele miejsc tak często reaguje na naturalnie zmienne składniki w kuchni wraz z porami roku (np. sezonowe wkładki można spotkać w katowickiej C’est si bon). Jechałam więc dziś na znikającą z karty polędwiczkę przyrządzaną metodą próżniową – bez obaw, to nie wersja dla kosmonautów ani kolejny wynalazek kuchni molekularnej, a metoda stosowana wobec żywności od XVIII wieku, a spopularyzowana na potrzeby restauracji we Francji w latach 70.
Kiedy ja maczałam kawałki miękkiej polędwicy z liśćmi szpinaku w kremowym puree ziemniaczano-maślanym, Janek smakował ostatnią porcję muli z bekonem i szłwią, a Gigi zajadała drugą wersję małż z chorizo i rozmarynem.
Na finał zostawiliśmy ostatnie kęsy tarty cytrynowej, która kończy sezon. Żal. Choć warto poczekać na nowe słodkości, które od środy powinny być już w menu.
dzisiejsze mule z chorizo w Mańanie
ostatni kawałek tarty cytrynowej
zdjęcie nieco gorsze, bo z iphona, ale mięso w sosie z madery smakowało zacnie.