Ileż to razy słyszałam: chętnie bym rzuciła robotą i poświęciła się gotowaniu/posiadaniu własnego bistro. Wiele to zrobiło. Zmieniło życie tak w połowie, po 40. albo trochę później czy wcześniej. Najmniej ze znanych mi osób wytrwało. Było konsekwentnymi w tym trudnym biznesie do końca. Mam nadzieję, że to będzie jedna z tych historii. Do końca z happy endem. Jola Kleser po 18 latach w działach sprzedaży korporacji złożyła wypowiedzenie. To była jedyna opcja by wziąć udział w programie Master Chef – programie telewizyjnym wyłapującym talenty wśród gotujących amatorów. Programu nie wygrała, ale zdecydowała, że będzie żyła z gotowania. Prawie dwa lata trwały prace nad tym, by w styczniowy piątek otworzyć drzwi do Pracowni Smaku.
Mieszkam dwie ulice obok, ale jakoś nigdy nie byłam w tej oficynie na Kościuszki. Nie było powodu. Sąsiedzi podobno wspierali remont miejsca, kibicowali jak coś szło opornie. Kolejne ekipy dostarczały a to płytki z betonu, a to odrestaurowane lampy czy szafki. Udało się utrzymać spójny loftowy klimat. Pracowania ma główną salę do warsztatów, miejsce ze stołem do jedzenia, gdzie niebawem cała ściana zarośnie na zielono. Jest też mniejsza kuchnia na warsztat i stół do pokazów dla chefów. Miejsce stało się także ekspozycją sprzętów firmy Smeg. Szczególnie dobrze wpasowała się tam kolekcja retro z pękatymi pastelowymi lodówkami.
W ciągu najbliższego tygodnia tj. od 1 do 7 lutego 2016 r. właścicielka zaplanowała dni otwarte, od 12.00 do 19.00 można zajrzeć, by poczuć klimat jej pracowni. Na razie nie ma ogłoszonej listy warsztatów, ale to kwestia czasu. W planach są spotkania z różnymi chefami, miejsce ma także służyć od wynajmu na nagrania filmów kulinarnych czy sesji zdjęciowych. W ofercie też wynajem pracowni na własną uroczystość z wspólnym gotowaniem.
Na otwarciu na gości czekało m.in. prosecco w formie galaretki z borówkami i stół z przekąskami. Gravlax marynowany w wódce i burakach, carpaccio z ośmiornicy, własnej roboty hummus czy pasta z pieczonego bakłażana. Zapamiętam jednak słodkości – kruchą nadziewaną bezę i tartaletki z czekoladą oraz ananas z miętą. Nic nie może konkurować z dobrym domowej roboty ciastem. Czekam na pierwsze warsztaty z słodkościami w wydaniu Joli Kleser. I czekam na listę wydarzeń.
Jest miejsce. Jest klimat. Będę tam wracać. Swoją drogą, razem z Robertem z Johna Lemona już się umówiliśmy tam na niedzielny brunch za dwa tygodnie. Tylko trzeba jeszcze powiadomić właścicielkę. Bo miejsce na długie śniadania wręcz idealne.
Pracownia Smaku
Kościuszki 12 / oficyna
Katowice