nie taka mała i nie taka czarna | warsztat alternatywnego parzenia kawy i spotkanie Blogerek w Katowicach

Nie wiem jaką kawę pijał Sokrates, ale po dzisiejszym spotkaniu wiem, że nic nie wiem o małej czarnej. Marcin Wójciak, którego zaproszono, by pokazał nam warsztat alternatywnego parzenia kawy przyjechał ze sprzętem, którego by się nie powstydziła Skłodowska-Curie (brakowało mu tylko mikroskopu do obserwacji struktury ziaren). Ale zamiast molekularnego pokazu po prostu zaczął opowieść o tym, że w kwadrans można z kawy wydobyć najgenialniejsze aromaty, jakie dała ziarnom natura – tylko pod warunkiem, że zrobi się to dobrze i z dobrego ziarna.

Kawy nie pijam a jedynie wielbię za zapach, a jednak w pełni urzekła mnie jego opowieść o czarnym płynnym złocie… Marcin pokazał 4 sposoby na parzenie czarnej kawy, która w zależności od metody miała barwę od herbacianej, mętnej, bursztynowej przez brunatną, gęstą, wręcz oleistą. Choć zapierał się, że nie jest ortodoksem w piciu kawy, to jednak jego nadrzędna zasada brzmi: no milk, no sugar! I konsekwentnie: żadnych polew karmelowych, waniliowych lodów topionych w kawie, posypek, itp. Co zatem jest dozwolone?

  • posiadanie młynka – by pijać tylko to, co zmielone tuż przed zalaniem
  • kupowanie tylko jasno wypalonej kawy (kolor ziaren mlecznej czekolady nie gorzkiej)
  • przeświadczenie, że ciśnieniowy ekspres służy tylko i wyłącznie do parzenia espresso
  • kawa z podaną datą jej palenia na opakowaniu
  • pijanie kawy nie starszej niż palonej miesiąc temu (szczyt marzeń to sprzed 3-4 dni)
  • zupełna ignorancja wobec robusty = czarna owca w rodzinie kaw i ta gorsza siostra arabiki
  • precyzja – jak we wszystkim w kuchni i tu liczy się zarówno proporcja jak i czas

W kawowym zestawie „zrób to sam” Marcina z Krakowskiej Kooperatywy Kawowej były: french press (kafetiera tłokowa), zaparzacz aeropress – gadżet strzykawkowy, który można zabierać w podróż i raczyć się kawą tam, gdzie podadzą nam wrzątek, porcelanowy przelewowy filtr, dzbanek chemex, którego popularność wzrosła wraz z chwilą, gdy użył go m.in. agent 007 oraz specjalny syphon pozwalający na pełne zanurzenie kawy podgrzewanej ogniem lub halogenem (pewnie ulubiona forma parzenia kawy dla nurków).

Wiem, że nadal nic nie wiem o małej czarnej a jednak: z 104 uprawianych gatunków królową jest arabica; kawę można  „parzyć” zupełnie na zimno (wersja dla cierpliwych, bo trwa to ponad 10h!); kawa ma dwa razy tyle molekuł zapachu co wino (!); jej suszone owoce, nie ziarna można też parzyć a nawet żuć; mistrzami w jej parzeniu nie są Włosi czy Francuzi a Skandynawowie i dla celów smakowych powinno się zakazać picia kawy w papierowych kubkach w całej galaktyce.

Herezja? Prowokacja? Prawda? Kontrowersja? Wszystko po trosze, ale na pewno pasja, szaleństwo i konsekwencja w smakowym wyborze, a to lubię u ludzi :-) Bez ciśnienia… – dosłownie i w przenośni!

Kto ma czas może kawowy manifest Marcina przeczytać tutaj.

Warsztat alternatywnego picia kawy był częścią spotkania z cyklu Doceń Polskie – i co ciekawe, do śniadaniowego stołu zaproszono autorki kulinarnych blogów ze Śląska. Na spotkanie w realnym świecie przyjechały: Kaczodajnia, Moj Kulinarny Pamiętnik, Galopem przez kuchnię, Rogalikblog, Good mood food, Anyżkowo, Siksowna, Dietetyczne Fanaberie, Cakes nad the city, One day restaurant Katowice, Wstrząśnięta niezmieszna, Gastromania, Aromatyczne inspiracje, Rabarbarra no i ostrygowa ja. Jedno jest pewne – te dziewczyny rządzą w kuchni! Byłam w mniejszości, ponieważ w większości one gotują i blogują a ja bloguję i jem, ale jakże przyjemnie było się spotkać i pogadać o różnych smakach i o internetowej rzeczywistości.

Do zobaczenia!

 

mini-kawowa-siłownia – wynalazek aeropress

kawa do… żucia :-)

zestaw podręczny kawosza

jak im to dyplomatycznie powiedzieć, że caffee latte to zbrodnia???

Marcin z kawowym syphonem

walka o ogień

Blogerki ze  Śląska | spotkanie zorganizowano w barze Cyferblat

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *