9 minut to pozornie mało czasu… Udało mi się opowiedzieć, że nie warto żyć w mieście wybrukowanym kostką rosołową, starałam się zachęcić słuchaczy do wywalenia z domowych szafek uniwersalnych przypraw z glutaminianem sodu, narysowałam publicznie rybę (!) wg skandynawskiej wskazówki Hansa Leppego, opowiedziałam o mieście, w którym robi się wino, opowiedziałam o tradycji kulinarnej confetti, opowiedziałam o Janie Kalkowskim, autorze rubryki „Jedno danie”, który był z naszego regionu, wreszcie rozdałam 15 doniczek ze świeżymi ziołami – czekam na zdjęcia ludzi, którzy obiecali mi publicznie, że jutro zrobią obiad bez polepszaczy smaku i zużyją do dania całą zawartość doniczki, a można było trafić na: majeranek, szałwię, bazylię, rozmaryn, rukolę czy estragon. Jedna z uczestniczek, Ewa, już zapowiedziała, że jutro robi: lasagnie z prawdziwkami, pieczoną dynię i moją szałwię podsmażaną na maśle – i o to mi chodziło! Jest szansa, że jutro na Śląsku w 15 różnych domach powstanie improwizowany obiad ze świeżymi ziołami :-)
Pierwszy TEDx na Śląsku za nami – wracałam do domu z myślą, że najzwyczajniej w świecie trzeba brać sprawy w swoje ręce – odpowiedzialnie – i to nie tylko w kwestii kuchni… I drugie wrażenie: jak dobrze być tu, gdzie jestem, tzn. na Śląsku, bo jest co najmniej kilka powodów, byśmy byli dumni z tego miejsca – nad resztą trzeba tylko popracować.
Szczegóły konferencyjne znajdziecie tutaj lub na Facebookowym profilu. Informacje o wydarzeniu zamieszczono także za PAPem na Wyborczej.
Dzień później…
Przychodzą pierwsze zdjęcia uczestniczek i uczestników:
- Panie AGNIESZKA: napisała: Pani Olu, obiad dziś jeszcze wczorajszy, odgrzewany domowy żurek ;), dlatego bazylia zawędrowała na śniadaniowy stół. Zdjęcie w załączniku. Pozostałość zostanie dobrze spożytkowana.
- Pani ZUZANNA napisała tak: Zgodnie z Pani prośbą a własną obietnicą, przesyłam zdjęcie sporządzonej dzisiaj potrawy – nazwaliśmy ją „kurczak Rosemary”. Zamarynowałam pokrojoną w grubą kostkę pierś z kurczaka z całym krzaczkiem rozmarynu, czosnkiem, cebulą, papryczką chili, potartą pietruszką i solą, Po kilku godzinach wszystko podsmażyłam i dodałam jogurtu naturalnego z mąką, podałam z makaronem. Miało bardzo ziołowy i dość ostry smak – super! :)
- Pani OLA napisała: Dostałam wczoraj ziółko pod opiekę, obiadu nie było (był babciny i po śląsku ), ale ziółka wylądowały na kolacyjnej kanapce: pełnoziarniste kromki z własnej roboty suszonymi pomidorami i dodatkiem suszonego oregano. Niewiele, ale jednak bardzo cieszy :-). Resztę doniczki wykorzystam z ogromną przyjemnością.
- Pan WOJCIECH Mszyca napisał: instynkt i zew krwi MSZYCY sprawił, że… rzuciłem się na moją doniczkę z szałwią, na tę górę zieleniny – przysmak wszystkich MSZYC! – żeby pożreć… w całości, żywcem, na surowo!… Bez kulinarnej obróbki, bez dodatków, bez przypraw, bez… glutaminianu sodu itp.
- DOMINIK: Ugotowana została szałwia, w całości, na dwa razy. Bez krztyny glutaminianu sodu, bez krztyny maggi i wspomagaczy. Rano, caprese z szałwią. Jest równie dobre, co z bazylią. Choć nie ukrywam, że i tak największy smak pochodzi z przyzwoitego balsamico i oliwy. Wieczorem, gnocchi z szałwią, orzechami i sezamem. Te kluseczyny robiłem po raz pierwszy, bo google tak mi jakoś podsunął parę gnocchi-salvia. Połączenie docenione zostało przez Żonę Martę. Kluski i sos uzupełniłem czerwoną fasolą podsmażaną na czerwonej cebuli, z pomidorami. Potrawa ewidentnie przypomina ciaparajdę, ta cała fasola wygląda źle, a kluski wyciągałem bez refleksu i się rozgotowywały, nie zachowując kształtu. Zdjęcia wstyd, ale dzień kulinarnie udany dzięki szałwiowej inspiracji Oli Oslislo!
- email od EWY: Jak obiecalam, przesylam zdjecia z wczorajszej kolacji – ktoś zjadł prawdziwki więc nie było lasagni, ale zrobiłam ravioli z dyni i szalwiowym masłem. Dzięki za pretekst na zrobienie własnego makaronu po raz pierwszy!
- Pani MAGDA: Ja w mojej kuchni staram się używać tego, co najbardziej naturalne. Dlatego kiedy roznoszono doniczki, prawie rzuciłam się na prowadzącego i w ten sposób zdobyłam rozmaryn! Kolejny do mojego skromnego ogródeczka ziołowego rosnącego na parapecie w kuchni, gdzie dołączył do kolendry i tymianku (chwilowo brakuje tam stałych bywalców, tzn. bazylii i mięty, ale postaram się jak najszybciej nadrobić te braki). Póki co nie udało mi się dotrzymać złożonej Pani obietnicy wykorzystania podarowanej roślinki, ale na dobry początek przesyłam zdjęcie zrobionej dziś kolacji: łososia z cytryną i pietruszką, a jako dodatek ryż brązowy i groszek.
Zdjęcia dań uczestników znajdziecie poniżej – czekam na kolejne!
potrawy uczestników i uczestniczek:
świeża rukola a la Ola
gnocchi z szałwią, orzechami i sezamem w wersji Dominika
ravioli z dynią i szałwiowym masłem – makaron hand made!!! Brawo dla Ewy za debiut!
niedziela z Pietruszką u Pani Magdy – rozmaryn czeka na swoją kolej
Szałwia Pana Wojciecha tuż przed wykorzystaniem jej w kuchni
i w zapiekance w domu Pana Wojciecha
bazylia na śniadanie
kurczak Rosemary