Francuzi zaskakują mnie coraz bardziej. Niedawno na szczeblu rządowym omawiano sprawy francuskiej gastronomii. W obawie przed coraz gorszą jakością serwowanego jedzenia (a kuchnia to przecież ich dobro narodowe) pojawił się pomysł, by narzucić na restauratorów obowiązek specjalnego oznaczenia w menu sposobu przyrządzania potraw. Agencja Reuters jakiś czas temu podała, że parlament przegłosował ustawę nakładającą na restauratorów obowiązek, by posiłki przygotowywane na miejscu wyróżnione były specjalnym znakiem ?domowej roboty?. To oznacza, że łatwo odróżnić te dania, które zrobiono od podstaw od momentu zamówienia klienta od tych, które są przygotowywane z wcześniej kupowanych półproduktów lub są po prostu rozmrażane lub odgrzewane. Pomysł zyskał społeczną przychylność. Ludzie zadeklarowali, że po pierwsze chcieliby wiedzieć które z dań jest z półproduktów oraz, że chętniej kupowaliby te posiłki przygotowywane na miejscu. Restauratorzy, choć nie wszyscy zadowoleni z pomysłu (jak wynika z badań w co trzecim miejscu serwowane są jakieś gotowe dania), przyznali, że taki system oznaczania zmusiłby ich naturalnie do przemodelowania menu dla gości w trosce o prestiż miejsca.
Na naszym podwórku sytuacja jest znacznie gorsza i częściowo my, klienci ponosimy za to winę. Jesteśmy narodem niecierpliwym, który musi mieć wszystko na już i każda sekunda dłużej spędzona w kolejce do kasy, na światłach na drodze, a także w restauracji wzbudza w nas wściekłość. Chcemy mieć dobry posiłek, ale do 5 minut. I przymykamy oko na to, że w tle z kuchni dochodzi ten charakterystyczny dźwięk dzwoneczka z mikrofalówki. Musimy więc szczerze zdecydować ? albo wybieramy miejsca, w których mamy dania po kilku minutach na stole, albo nauczymy się odrobiny cierpliwości i będziemy od restauratorów wymagać dań własnej produkcji. A pytać należy zawsze, o to czy frytki są z ziemniaków robione na miejscy, czy surówki były robione z warzyw na zapleczu, czy barszcz jest z gotowanych buraków, itp. itd.
Tymczasem we Francji szukajcie takich naklejek na lokalach: