zrób sobie Berlin! | niemieckie kiełbaski ponownie podbijają Katowice

Na własny użytek najmłodsze pokolenie nazywam generacją „kopiuj-wklej”. Po latach doświadczeń ze studentami wiem, że oni wielbią tę informatyczną funkcję, a ja z uporem namawiam ich, by myśleli samodzielnie, a nie tylko przetwarzali gotowe informacje. I przyznam, że nigdy nie pomyślałabym, że będę wdzięczna za owo wierne „kopiowanie” – sprawdza się jednak genialnie w… gastronomii. Bo tu im bliżej do oryginału, tym lepiej. Dwóch młodych panów, którzy spędzili dzieciństwo i dwie późniejsze dekady w Berlinie, od jakiegoś czasu tęskniło za smakiem tak znanego currywurstu – najbardziej kultowej i legendarnej przekąski niemieckiej. Pewnego dnia pojawiła się szalona idea, by w Polsce, do której wrócili, na zaledwie kilku metrach kwadratowych przenieść wręcz jeden do jeden ulubioną budkę z prostymi daniami.Korzystając z możliwości logistycznych, sprowadzają wszystkie produkty z Berlina. By rzeczowo podejść do tematu, musieli być pewni, że będą to robić dokładnie jak Niemcy. Zaprzyjaźniony kucharz z niemieckiej stolicy, który kilka lat prowadził budkę z kiełbaskami, zdradził im wszelkie tajemnice (głównie dotyczą one składu i proporcji sosu i przyprawy curry). Nie mogli się długo zdecydować na nazwę, stąd swój projekt nazywali roboczo „Totti” – od imienia owego kucharza. Kiedy przyszło podjąć ostateczną decyzję, stwierdzili, że katowickie miejsce powinno być związane z imieniem tego, który zdradził im receptę na sukces berlińskich zakąsek.

Choć całkiem niedawno wmawiano mieszkańcom naszego regionu ukrytą opcję niemiecką, trzeba przyznać, że przysmak ten przeciętnemu przechodniowi ulicy Mickiewicza czy Stawowej nie jest powszechnie znany (jakiś czas temu miejsce z berlińskim menu otwarto na tylnej Mariackiej – lokal Pokrzep się). Warto przypomnieć pokrótce, na czym polega ów niemiecki fenomen gastronomiczny. Oto Herta Heuwer w 1949 roku zdobyła od brytyjskich żołnierzy dobry ketchup i sproszkowaną przyprawę curry. Całość połączyła z pieczoną kiełbaską pociętą na kawałki i serwowaną ze skomponowanym własnym sosem, który opatentowała kilka lat później. Heuwer w dobrych czasach sprzedawała 10 000 porcji kiełbasek tygodniowo. Legendarny smak z dzielnicy Charlottenburga szybko dotarł do innych części Niemiec i Europy. Choć istnieje także teoria, że kiełbaski curry serwowano też w Hamburgu, inwencję przypisuje się mieszkance Berlina.

Jak nowojorczycy mają swoje uwielbiane punkty z hot-dogami, tak każdy mieszkaniec Niemiec wiernie chadza do swojej ulubionej budki z currywurstem. O miano tej najlepszej konkurują całe przekąskowe rody, które dziedziczą biznes z pokolenia na pokolenia. Przekąska doczekała się nawet własnego muzeum, a raz na jakiś czas jej temat trafia na pierwsze strony lokalnych gazet, jak np. w zeszłym roku głośny proces matki z synem o prawa do prowadzenia „Konnopke’s Imbiss”. Kultowe miejsce działa od lat 60. i podobno zajadali się w nim kiełbaskami m.in. Liza Minelli, były kanclerz Gerhard Schroeder, a także jego minister finansów Hans Eichel.

Menu owych imbissów – budek z przekąskami – jest banalnie proste. Tak samo jest w Katowicach: można wybierać z trzech rodzajów kiełbaski (currywurst w wersji ze skórką i bez oraz bratwurst – znany także i popularny bardzo w Monachium).  Wieprzową kiełbaskę naciętą i opieczoną na tłuszczu można zjeść z sosem pomidorowym curry lub ostrą musztardą, serwowaną w bułce lub z porcją frytek. Podkreślam raz jeszcze – wszystkie produkty przywożone są tu z berlińskich sklepów – od kiełbasek po gęsty, tłusty majonez do maczania frytek, które nie są wcześniej mrożone (to prawdziwy wyjątek). W przyszłości niewiele się zmieni – co najwyżej do menu dodane zostanie kakao – tak, choć dziwnie to brzmi na początku, kto był w Berlinie, wie, że właśnie kakao jest często serwowane z ulicznych budek tego typu. Kosztowałam wszystkich trzech przysmaków, jednak przyznaję ostatecznie, że najbardziej uzależniające są w tym zestawie frytki spieczone z wierzchu i miękkie w środku. Spróbujcie też koniecznie wersji kiełbaski z musztardą i bułką. Budkę na rogu ulic Mickiewicza i Stawowej znajdziecie bez trudu – Totti’s utrzymany jest w intensywnej żółtej barwie, jak dobre curry. Możecie bez wahania poczuć się jak w centrum Berlina – tak, jakby dokładnie wybrać jedną z kultowych tamtejszych budek i wykonać wirtualne „kopiuj”, a następnie „wklej” na katowicki plac.
Guten Appetit!

[tekst opublikowano w Gazecie Wyborczej]

Budka Totti’s 
plac przy zbiegu ulic Mickiewicza i Stawowej 
Czynne od 10 do 22, w piątki i sobotę dłużej – do 1.00
Przekąski od 4 do 13 zł. 
www.tottis.pl 
 

ps. Pierwsze w mieście kiełbaski curry serwował Dominik i Michał z pokrzep się – więcej o tym miejscu na blogu tutaj.

|Wrzesień 2013|

Niestety, ekipa się zwinęła – za mało zainwestowali w komunikację i ludzie nie kupowali, nie wiedząc jakie są atuty tego, co sprzedają. Szkoda. Bo było po belińsku…

 

IMG_3000 IMG_3002 IMG_3004 IMG_3005 IMG_2991 IMG_2994 IMG_2992 IMG_2993

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *